25.10.06
“Nie mówcie do mnie po imieniu!”
Przyznam się bez bicia, że z premedytacją czekałem na TEN moment. I dzisiaj się doczekałem…
Otóż znów dostaliśmy list, którego przesłanie brzmiało mniej więcej tak: “Nie mówcie do mnie po imieniu!”. To nie pierwszy i raczej nie ostatni taki przypadek - co jakiś czas dowiadujemy się, że przecież nawet nie jesteśmy znajomymi i nie wolno nam pisać po imieniu, kim my w ogóle jesteśmy i co sobie wyobrażamy. Co gorsza, przecież może się okazać, że osoba, która odbiera maila jest starsza niż jego nadawca i co wtedy? ;)
Sprawa wygląda dość ciekawie z psychologicznego punktu widzenia. Wiem, że istnieją w Polsce pewne konwencje kulturowe i tak dalej, natomiast w świecie internetu i reklamy przeważa amerykański styl komunikacji. Jeśli reklama mówi “Zrób coś”, “Kup coś”, to widać wyraźnie, że nie jest To “Szanowny Panie, proszę zrobić coś/kupić coś”. I jakoś nikt się w tym momencie nie oburza.
W Złotych Myślach prosimy o imię, jako dodatkową informację do adresu e-mail, aby właśnie komunikować się z klientem w milszy, bardziej bezpośredni sposób. Wybraliśmy taką otwartą komunikację, bo jesteśmy młodzi i taki styl jest naszym zdaniem najlepszy. Jak pokazują trzy lata działalności Złotych Myśli - wybraliśmy właściwie - ogólny odbiór tej strategii jest bardzo pozytywny. Klienci często piszą, że lubią czytać nasze listy…
Jeśli komuś nadal wydaje się, że mówienie do niego po imieniu w jakiś sposób wyraża mniejszy szacunek, niż Panowanie i Paniowanie, przypomnę mu słowa Eleonor Roosevelt:
“Nikt bez Twojej zgody nie może sprawić, że poczujesz się gorszy.”
Jolanta Gajda said,
październik 26, 2006 at 14:42
O rany, czy to w ogóle możliwe, że ktoś robi z tego powodu problemy?! To co ta osoba w ogóle robi w Internecie?
Niestety niektórzy ludzie lubią stwarzać problemy tam, gdzie ich nie ma. Tylko zastanawiam się, po co marnotrawić swoją energię, skoro można ją wykorzystać na tyle innych wspaniałych sposobów…
shrew said,
październik 27, 2006 at 13:34
Pani Jolanto (dla bezpieczeństwa ;)), to nie jest nic nienormalnego. Mam u siebie kilku takich klientów. Nie uważam, żeby to był jakiś specjalny problem dla mnie. Doceniam i szanuję to, że potrafią powiedzieć, że nie chcą być dla mnie na “ty”. Nie drwię z tego, nie wyśmiewam, nie dyskutuję. Zapisuję sobie, zapamietuję i koniec tematu :)
Sebastian Schabowski said,
październik 27, 2006 at 16:09
Ok, mój błąd - nie sprecyzowałem. Chodziło mi o MAILINGI. Ich masową wysyłką zajmuje się nasz system mailingowy.
Jest on bardzo zaawansowany, jednakże nie posiada zaimplementowanego modułu wróżki, który określałby, czy ktoś o podanym adresie mailowym życzy sobie, by się do niego zwracać po imieniu czy nie.
W indywidualnym kontakcie oczywiście dostosowujemy się do odbiorcy i jeśli ktoś mi napisze per Pan, to dostanie odpowiedź w takiej właśnie formie.
Cieszę się, że - mimo wyraźnego braku czasu - czytasz mojego bloga :)
Jolanta Gajda said,
październik 27, 2006 at 19:26
Droga shrew :-D To że dla Ciebie to nie stanowi problemu, to jest oczywiste. Trzeba się przecież kierować zasadą “Klient - nasz pan”. Więc jako usługodawca czy sprzedawca - chcąc nie chcąc - nie możesz się krzywić.
Ja nie drwię i nie wyśmiewam się. Ja tylko nie rozumiem. A do tego mam pełne prawo :-).
Anko said,
październik 28, 2006 at 17:02
A ja chcę Was - ekipę ZłotychMyśli pochwalić! Za to, że w Waszym mailingu imię jest odmienione (w wołaczu).
Bo np. w mailingu serwisu “Czas na E-Biznes”, gdzie się też zapisałam, imię jest w mianowniku. Wy postaraliście się bardziej. ;)
No a tak przy okazji - teraz jak się zapisuję na nowe mailingi innych serwisów, to mi się już nie chce podawać imienia. I potem są puste miejsca. :) Więc jak ktoś nie chce, żeby się “spoufalać”, to niech nie podaje imienia, każe mu ktoś?
P.S. Ale wiem tyle - “taki a taki” adres nadawcy = “taki a taki” mailing na który się zapisywałam, więc do SPAM-u tego nie wyrzucę, na pewno nie.
shrew said,
październik 28, 2006 at 19:16
Sebastian, ja też mówiłam o mailingu. Wyższa szkoła zaawansowania programistycznego ;)
p.s. Mam RSS.
marko6 said,
październik 29, 2006 at 12:10
Zwracanie się do siebie po imieniu jest, moim zdaniem, bardzo rozsądne i przyjemne.
Lepiej jest zastanawiać sie nad treścią niż nad formami grzecznościowymi.
Zresztą jak je stosować, kiedy nie wiadomo kto kim jest, ile ma lat, czy jest uczniem czy prezesem firmy.
Nie tworzy się sztucznych podziałów na starszych i młodszych, i jedni i drudzy czuja się swobodnie.
Są po prostu jedną duża grupą o podobnych zainteresowaniach.
I to jest dobre.