28.04.08
Biblia marketingu
Czytam właśnie “Getting everything you can out of all you’ve got” Jaya Abrahama. Niesamowita ksiażka. Na każdej stronie jakieś przykłady technik, które podwoiły, potroiły lub np. pomnożyły przez 6 sprzedaż różnych firm, którym doradzał Jay.
Trzeba przyznać, że Amerykanie naprawdę znają się na marketingu. Jednym z czynników, który wpływa na to, że w USA żyje mi się o wiele przyjemniej niż gdziekolwiek indziej jest właśnie to, że cała sprzedaż jest w najdrobniejszych detalach dopracowana i prowadzona w wersji “dla ludzi”.
Miła obsługa, gwarancja satysfakcji, karty klubowe, kupony, katalogi, ciągłe upewnianie się, że klient może się cieszyć w pełni komfortowymi zakupami… To wszystko działa pozytywnie na człowieka i zwiększa komfort zakupów.
Niektórzy twierdzą, że amerykańskie techniki nie zadziałają w Polsce. Inna kultura, inna mentalność… Ale… Moim zdaniem praktycznie każda dobra amerykańska technika zadziała, jeśli nie w identycznej formie, co w USA, to w lekko dostosowanej do polskiej specyfiki.
O jakim dostosowaniu mówię? Np. ostatnio uruchomiłem przy współpracy z Netigo kurs osiągania niezależności finansowej. Metoda dostarczania treści jest z USA rodem i opiera się o autoresponder i tzw. recurring billing, czyli automatyczne obciążenie karty kredytowej. Okazuje się, że o ile w Polsce jest pewna grupa ludzi, którzy mają karty kredytowe i używają ich w internecie - większość chętnych chciała jednak płacić przelewem i musieliśmy szybko wprowadzić taką opcję. To jest właśnie to “lokalizowanie” amerykańskich pomysłów. Ale pomysł sam w sobie - działa.
Złote Myśli dają np. wieczną gwarancję satysfakcji. Ktoś by pomyślał, że w Polsce to nie zadziała, że każdy zwróci ebooka, bo będzie chciał odzyskać pieniądze. A okazuje się, że procent zwrotów niczym nie różni się od standardowego, amerykańskiego procentu zwrotów. A danie takiej gwarancji wg Jaya powoduje wzrost sprzedaży od 40% do ponad 400%. Zamiast mówić klientowi: zaryzykuj i kup, mówisz mu: kup, my zaryzykujemy za Ciebie (w końcu to sprzedający zna lepiej dany produkt i jest przekonany o jego wartości).
Nic dziwnego, że kupującym podoba się taki układ.